Oriflame, Full Moon Edt
Full Moon, czyli pełnia księżyca. Całkiem dobra propozycja od Oriflame w totalnie zwykłym, małym flakoniku z fioletowymi akcentami. Nazwa raczej intrygująca i tajemnicza, natomiast w środku znajdziemy głównie jaśmin, który w wielu opiniach w Internecie jest porównywany do białego kwiatu w… Alienie Muglera. Do tego stopnia, że często mówi się o nim jako tańszej alternatywie dla wielkiego dzieła Thierrego. Z resztą jakby na ironię nawet kolorowe wstawki w Full Moon są w takiej samej barwie. To jak to w końcu jest?
Już przy otwarciu można odnieść wrażenie, że faktycznie „to już gdzieś było”. Co prawda na samym wstępie dostajemy sporą dawkę świeżej zieleniny – bambus i neroli, lecz po kilkunastu sekundach wkracza jaśmin. Jest on na tyle charakterystyczny, że rzeczywiście wiele osób będzie miało skojarzenie z bestsellerowym Obcym i w tym momencie gdzieś lekko może skręcać w jego stronę, gdyż występuje tu w swojej specyficznej odsłonie. Oczywiście nie ma nic za darmo kochani i każdy kto zna jakże popularnego Aliena doskonale wie, że Full Moon to pozycja, która żargonem pisząc „ledwo leżała” obok dzieła Muglera. To nie ta jakość składników przede wszystkim. Poprzez swoisty jaśmin mamy tu zaledwie namiastkę i napomknięcie hitu. W perfumach od Oriflame ten subtelny i wyciszony oraz jednocześnie zdecydowanie wyczuwalny biały kwiat rządzi w kompozycji. Jest on zmiękczony oraz w aromacie zdecydowanie nie wykorzystano całej jego mocy, co nie zmienia faktu, że obecny tu wydźwięk zapachowy jest pięknym i spacyfikowanym bukietem jasnych kwiatów z łagodnymi tonami drzewnymi. Dzięki orzeźwiającym nutom neroli na szczycie piramidy, w późniejszych etapach zapach nie przytłacza, emanuje kobiecością oraz magicznym akcentem. Serce jest wyważone i subtelne, a grający główną rolę jaśmin delikatnie muska zmysły. Gardenia z drzewem sandałowym i bursztynem znacząco ochładzają woń, przez co na mojej skórze wymieniona w składzie brzoskwinia nie miała racji bytu. Tak samo wanilia, gdzieś umknęła.
Zakończenie niestety nie zachwyca, gdyż jest bardzo delikatne i bliskoskórne.
Perfumy te same w sobie są na prawdę przyzwoite. Nie brakuje im niczego, ponieważ są mega kobiece, lekkie i unikalne. Znajdziemy tu ogród pełen białych kwiatów z trawiastymi akordami w tle. Są przyjemne dla otoczenia, raczej nie męczą, ale… mają małą wadę, gdyż są nietrwałe! U mnie trzymają się max 4 godziny. Szybko znikają ze skóry, ubrań i włosów. Jeśli nie przeszkadza Wam dopsikiwanie w ciągu dnia to myślę, że nie będzie to argument przeciw :). Dodatkowo przed zakupem polecam je przetestować. U mnie nie wydobyła się ani krzta słodkich tonów, gdzie u innych potrafią one dać o sobie znać dość mocno. Oczywiście uniwersalność w kategorii wiekowej użytkowników przemawia na korzyść.
Podsumowanie
Orfilame Full Moon są katalogowymi perfumami o nietuzinkowej woni w prostym flakonie. Jaśmin z gardenią zdecydowanie wybijają się na pierwszy plan w sympatyczny sposób jednocześnie nie przytłaczając. Szczególnie pozycję tą polecałabym miłośnikom białych kwiatów. Jeśli lubicie kobiece tony w zapachach z niecodziennym akcentem oraz niską ceną to jest to pozycja dla Was :).
A czy Wy mieliście już okazję przetestować Oriflame Full Moon?
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: orientalno – kwiatowe
– Nuta głowy: neroli, bambus i brzoskwinia
– Nuta serca: jaśmin, gardenia i cyklamen
– Nuta bazy: drzewo sandałowe, paczula, mech dębowy, bursztyn, wanilia i orchidea waniliowa
Twórca:
Randa Hammami
Rok powstania:
2011
Pojemności:
50 ml
Trwałość:
Słaba/średnia – około 4 godziny