Diesel, Zero Plus Feminine Edt
Damska wersja dość mocno popularnej marki jeśli chodzi o męskie wydania perfum. Chyba każdy kojarzy charakterystyczne flakony w kształcie pięści :). Poza tym Diesel mocno kojarzy mi się z zegarkami oraz… motorami :P. Zapewne wszystko to spowodowane jest tym, że faktycznie firma słynie gównie z produkcji ekskluzywnych zegarków, jeansów oraz skórzanych kurtek. Tym razem dorwałam Diesel Zero Plus Feminine w bardzo minimalistycznym, ale mocno czerwonym flakonie. Poza tym perfumy kupujemy w takim przezroczystym kloszu, przez co korka jako takiego nie ma… jest tylko mała, plastikowa nakładka, coś na wzór mierników dodawanych do syropów :P. No dobrze, a jak pachnie Zero Feminine Plus?
W fazie głowy znajdziemy ogrom przeróżnych owoców i przypraw: gałka muszkatołowa, śliwka, cynamon, ananas, pieprz, liść czarnej porzeczki, czerwone jabłko i gorzka pomarańcza. Szaleństwo prawda? :). Jakby tego było mało otwarcie przynosi… kokos! Tak dokładnie, kokos, którego nie ma w kompozycji. Widocznie nuty po zmieszaniu dały miły efekt białych wiórek. Poza tym obecny tu akord nie jest mdły, ani zbyt słodki. Powiedziałabym, że to wytrawna wersja kokosa, która prawdopodobnie spowodowana jest udziałem sporej ilości dodatków kuchennych. Po około 20 minutach miałam nawet wrażenie, że wstęp przypomina mi nieco moment rodem z Versace Crystal Noir, z tym że tutaj jest nieco ciężej i bardziej kremowo z powodu braku imbiru. Ale wracając do Zero Plus Feminine… pierwsze wrażenie letniego drinka trwa dość długo, bo nawet do 40 minut! Jak widać początkowy wydźwięk jest na prawdę przeciągnięty w czasie. Z czasem kokos wycisza się i wyczujemy kakao. Ale nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, a raczej takie surowe i gorzkie z unisexowym tonem. Sprawcą męskiego pierwiastka jest z pewnością kryjący się w ukryciu cedr, który schładza woń. Ten moment najbardziej przypadł mi do gustu, gdyż osobiście kojarzy mi się z masłem shea. Jest przyjemnie, nieoczywiście słodko i jednocześnie wciąż kobieco. Do stworzenia środkowego etapu użyto całej rzeszy kwiatów: magnolia, irys, orchidea, jaśmin, konwalia i róża bułgarska… tylko, że ja je odnalazłam dopiero w końcowej fazie jako mieszankę kwiecia w postaci mgły. Podejrzewam, że robią one całkiem dobrą robotę jako tło do całokształtu, dzięki czemu zapach nie jest słodkim ulepkiem. Zakończenie to bliskoskórna wanilia na drzewnej podstawie.
Dla mnie jest to idealny zapach do typowo sportowego stroju, na co dzień i bez zobowiązań. Na rower, spacer czy wypad na miasto. Jest kobieco, ale z delikatnym męskim podtekstem. Tym razem Diesel stworzył fajne i uniwersalne perfumy dla każdego. Być może nie jest to jakiś fenomen w swojej kategorii, ale zdecydowanie kompozycja jest bardzo poprawnie skonsutruowana. Na pewno trzeba być fanem kokosa, aby polubić ten zapach. W innym wypadku już na początku możecie się mocno do niego zrazić. Trwałość zadowalająca jak na wodę toaletową – 5 godzin na skórze, na ubraniach nieco dłużej.
Podsumowanie
Diesel Feminine Zero Plus to pozycja miła dla nosa i otoczenia, która dzięki swojej delikatnie wakacyjno-tropikalnej aurze z pewnością umili dzień nie jednej osobie. Obecny tu kokos nie trąci chemicznym wydźwiękiem, ale jest specyficzny, ciekawy i owiany przyprawami. Zapach rozwija się i otula w bardzo naturalny sposób. Uważam, że pozycja ta jest na prawdę interesująca i warta poznania, a cena za 75 ml w chwili obecnej oscyluje miedzy 50 a 60 zł.
A czy Wy poznaliście już Diesel Feminine Zero Plus?
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: kwiatowo – owocowa
– Nuta głowy: gałka muszkatołowa, śliwka, cynamon, ananas, pieprz, liść czarnej porzeczki, czerwone jabłko i gorzka pomarańcza
– Nuta serca: magnolia, irys, orchidea, jaśmin, konwalia i róża bułgarska
– Nuta bazy: bursztyn, drzewo sandałowe, wanilia, cedr, białe piżmo, kakao
Twórca:
Arturetto Landi
Rok powstania:
2000
Pojemności:
75 ml
Trwałość:
Średnia – ok. 5 h na skórze