Lancome, Tresor La Nuit Fleur De Nuit Edp
Kolejny flanker od Lancome. Nie ukrywam, że byłam go niesamowicie ciekawa, ponieważ poprzednia wersja Intense nieco mnie rozczarowała. Tutaj marka miała duże pole do popisu, bo nie dość, że wycofała kilka bardzo dobrych i udanych kryształów z linii, to kolejne próby wprowadzenia “nowości” nie szczególnie się powiodły i nie wskoczyły na szczyty olfaktorycznych bestsellerów. Zapraszam do zapoznania się z moimi odczuciami najnowszego klejnotu.
Przede wszystkim jest znacznie, znacznie lepiej niż poprzednio. Bardzo ubolewałam nad zakończeniem produkcji ala Folie i cicho liczyłam na jego reaktywację w tym wydaniu… . I się przeliczyłam. Otwarcie rzeczywiście ma subtelne pokrewieństwo, lecz tylko przez krótkie parę sekund, więc wielbiciele tęczowego jednorożca mogą się zawieść :). Tutaj nie jest tak słodko i konfiturowo, bo kompozycję zgaszono gorzkim espresso. Po opadnięciu cukierni aromat pachnie jak deserowe Black Opium na białokwiatowej bazie i koszu pełnym płatków róż. Nie powiem, pozytywnie zaskoczył mnie ten akord, bo o ile perfumy od YSL mnie męczyły, tak we Fleur udało się to obejść. Stawiam na dobrą robotę kwiatów oraz śmietanki bez cukru, która wprowadza szczyptę ulotnej kremowości. Bardzo zbliżony trick czułam w THOO Keep Glazed, gdzie mango było okraszone mleczną pianką w wersji light i tutaj jest podobnie.
W mojej opinii dopiero w nutach serca dzieje się magia, ponieważ w miarę rozwoju woni dochodzi tlący się coraz głośniej stary, dobry Tresor La Nuit. Bardzo zgrabnie wpleciono orientalny, dyskretny kadzidlany niuans, który podbił mleczne macchiato i dodał całości pazura. Teraz uwaga, bo im bliżej zakończenia, tym bardziej zapach wypada unisexowo. Świetne zagranie, bo jestem fanką męskawych tonów w damskich pachnidłach. Zwieńczeniem działa jest delikatna, kwiatowa chmura z powiewem zimnego kubka napoju z ciemnych ziarenek i kapeczką słodkich elementów.
Urzekło mnie to połączenie kawy z pierwowzorem. Niby to już było, ale mimo wszystko Fleur pachnie inaczej i ma swój urok. Owszem jest tu kilka perfumowch retrospekcji, natomiast nuty kreują osobną historię. Bukiet jest zgrabnie zblendowany i nieźle przemyślany. Zachowano sentymentalne brzmienie z oryginału, które podrasowało czołową nutę macchiato, a czające się w tle słodkie tony miło muskają zmysły.
Zapach jest ogoniasty w pierwszych etapach i ciągnie za sobą ogon, natomiast przy wygasaniu trzyma się blisko ciała. Perfumy testowałam w okresie zimowym i w chłodniejsze dni radzą sobie umiarkowanie. Po 6 godzinach jeszcze byłam w stanie wyczuć obecność woni na nadgarstku.
Podsumowanie
Wydaje mi się, że Lancome posłuchało opinii potencjalnych klientów i zrobiło dobre rozeznanie na rynku. Fleur de Nuit to dla mnie zacny miks Black Opium z klasycznym Tresorem La Nuit. Zapach łączy fanów kawy jak i charakterystycznego wydźwięku oryginalnego hitu marki. Grupa docelowa raczej kupi flakon i będzie zadowolona z zapachu, bo scalenie popularnych i lubianych motywów olfaktorycznych po prostu musiało się udać 🙂 .
A Wasz jaki jest ulubiony kryształ? 🙂
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: kwiatowa
– Nuta głowy: róża damasceńska
– Nuta serca: jaśmin, tuberoza i dziwaczek
– Nuta bazy: macchiato, bita śmietana i paczula
Twórca:
Amandine Clerc-Marie, Honorine Blanc i Alexis Grugeon
Rok powstania:
2023
Pojemności:
30 ml, 50 ml i 100 ml
Trwałość:
Dobra – 6 h na skórze, ubrania podobnie
Moje ulubione to Dentelle de Rose, Nude, a la Folie.
Miałam, bardzo udana malinowa róża. Szkoda, że wycofana 🙁