Valentino Donna Born in Roma Ivory – recenzja
Przyznam szczerze – na ten zapach czekałam z dużymi oczekiwaniami, w końcu to limitka! Piramida obiecywała anielskie uniesienie na piżmowo–waniliowej chmurze, puszyste otulenie kwiatem pomarańczy i mięciutką, marshmallow’ową przyjemność. Brzmiało jak recepta na komfort, kremowość i kobiecą subtelność. A co dostałam? Niestety, w mojej opinii największe rozczarowanie perfumowe roku 2025 trafia właśnie do Valentino Donna Born in Roma Ivory… .
Od marzenia do… plastikowej rzeczywistości
Określenie „tandetna striptizerka” mignęło mi gdzieś w Internecie i po pierwszej aplikacji muszę przyznać, że brzmi boleśnie i niesamowicie trafnie w przypadku tego flankera. Spodziewałam się milusiego, gładkiego, lekko słodkiego i zmysłowego kocyka. Tymczasem pierwsza godzina to prawdziwe wyzwanie 🙁 . Gazowane cytrusy, które zderzają się z kwiatem pomarańczy w wydaniu gryzącym i chemicznym, no niestety ale pachną jak popsuta wersja Black Opium Glitter, czyli plastikowo oraz nieprzyjemnie dla nosa. Miałam przez moment myśl, czy flakon aby na pewno nie jest wadliwy, ale nie – taka jest właśnie jego natura. Ostra i drażniąca.
Owszem, z czasem robi się odrobinę spokojniej. Słodycz marshmallow i wanilii próbuje przebić się przez syntetyczne otoczenie, piżmo pojawia się w tle, ale efekt końcowy finalnie pozostaje nijaki. Nie ma tu ani błogiej miękkości, ani otulającego kwiatu pomarańczy, ani nawet dobrze podanego, delikatnego pudru kosmetycznego w stylu spa, na które tak liczyłam.

Opinia i parametry
Ale UWAGA! Co ciekawe, Born in Roma Ivory wywołuje bardzo skrajne opinie. Zauważyłam, że istnieją dwa obozy: jedni faktycznie czują tu to, na co sama czekałam – boską, aksamitną śmietankę, coś w rodzaju waniliowego balsamiku. Inni (i tu niestety jestem ja) odbierają zapach jak tancerkę w klubie gogo – sztucznie słodkawą, nienaturalną i męczącą. Wniosek jak zawsze jest jeden i ten sam: mimo wszystko testujcie perfumy koniecznie na sobie! Nuty to jedno, a rzeczywistość to drugie. Tym razem oprócz fenomenalnego flakonu w biało – écru barwie i złotych elementach, nie znalazłam tutaj absolutnie nic dla siebie… . A szkoda!
Parametry takie sobie. Trwałość około 5 godzin, przy dość zauważalnej projekcji w pierwszych dwóch. I paradoksalnie w moim przypadku to wcale nie jest zaleta – im intensywniejsze otwarcie, tym trudniej je znieść 😉 .

Podsumowanie
Valentino Donna Born in Roma Ivory to dla mnie ogromne rozczarowanie. Zapach, który zupełnie nie spełnił obietnic. Wiecie, zdarza się najlepszym – markom strzelić w kolano wydając XX flanker lub doświadczyć niekorzystnego rozwinięcia perfum na własnej skórze. W moim odczuciu Ivory to absolutna klapa za kupę kasy. Żałuję, że nie było mi dane doświadczyć mleczno-świeżej jego wersji ( może minimalnie po przebrnięciu przez cholernie długie otwarcie… ), lecz klasyk zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu… .
Specyfikacja zapachowa
Link do fragrantica
Fragrantica Valentino Donna Born in Roma Ivory
Kategoria
Orientalno – waniliowa
Nuty
Głowy: zielona mandarynka
Serca: kwiat pomarańczy i pianka marshmallow
Bazy: piżmo i madagaskarska wanilia
Twórca:
Valentino Donna
Rok powstania:
2019
Pojemności:
50 ml i 100 ml
Trwałość:
Średnia – ubrania i ciało ok. 5 godzin


