Federico Mahora, Utique Sexy Cashmere Edp
Tak tak… drodzy czytelniczy dzisiaj nietypowa recenzja, ponieważ na blogu po raz pierwszy pojawia się firma, która budzi wiele kontrowersji – Federico Mahora. Praktycznie wszyscy kojarzymy ją (w tym ja 😛 ) z jednym – zamiennikami perfum markowych. Dwa tygodnie temu napisał do mnie pewien Pan na Instagramie z prośbą o zrecenzowanie zapachu z tejże firmy. Szybko odpowiedziałam w dyplomatyczny sposób, że niestety świat odpowiedników jest zbyt kontrowersyjny i drażliwy abym o nim napisała. Jakie było moje zdziwienie, kiedy osoba po drugiej stronie monitora powiedziała, że Federico Mahora stworzyła swoje autorskie perfumy w linii Utique! W pierwszej chwili nie mogłam w to uwierzyć, dlatego poprosiłam o parę dni namysłu, gdzie zrobiłam rozeznanie w internecie i rzeczywiście! Nie są to żadne odpowiedniki, więc stwierdziłam: dlaczego by nie?! 🙂 . I takim oto sposobem dostałam do przetestowania Sexy Cashmere.
Założeniem było stworzenie zapachu unisex, luksusowego i wysokiej jakości. A jak to wyszło w praktyce? Ano całkiem nieźle! Przede wszystkim po pierwszym psiku w życiu nie powiedziałabym, że to firma, która wybiła się na produkcji zamienników. Nie czuć tu ani syntetyczności ani rozwodnionego i alkoholowego tonu, co bardzo mile mnie zaskoczyło i jednocześnie nieco uspokoiło, że może jednak coś fajnego z tych perfum się wyklaruje 🙂 .
Otwarcie to śliwka. Nieco nietypowo, ale od razu skojarzyła mi się z Decadence Marca Jacobsa. Tak, występujący tu owoc jest intensywny, mocno dojrzały i melancholijny. Solidny start! Po paru minutach aromat zaczyna nieco świdrować. Na przód wychodzi paczulowy fiołek z irysowym akcentem. Niezłe połączenie! Co prawda śliwka jeszcze przez dłuższy czas się przewija w tle, ale występujące tu kwiaty są w postaci dość surowej, przez co zapach jest ostry i zdecydowany, a co za tym idzie… jednak bardziej męski aniżeli damski 🙂 . Całość w miarę rozwoju w bardzo fajny sposób systematycznie się ociepla i wpada w orientalno-balsamiczne zabarwienie (bardzo żałuję, że nie pociągnięto trio irysowo-fiołkowo-paczulowego dłużej i bardziej nie wydobyto ich mocy, bo wyszedł im on nadzwyczaj dobrze!). Coraz bardziej czuć dodatek słodyczy, dzięki wanilii z bazy, natomiast kolejny komponent: benzoes, potęguje męski odbiór perfum. Osobiście uważam, że niektóre kobiety mogą mieć problem z noszeniem Sexy Cashmere, ale rzecz jasna jest to każdego indywidualna sprawa 🙂 .
Zakończenie mocno osiada na skórze i otula nosiciela niczym sweter, lecz nie taki kaszmirowy i miękki, ale raczej dorodny i mimo wszystko subtelnie szorstki (myślę, że drzewo sandałowe macza w tym swe korzenie 😛 ).
Jest bogato w kompozycji i nie da się tego przeoczyć, ponieważ woń nie należy do lekkich oraz pięknie ewoluuje, dzięki czemu można bez problemu rozróżnić poszczególne nuty. Wielowymiarowość perfum uatrakcyjnia je. Testowałam je na sobie, jak i na mężu… zarówno na nim jak i na mnie zapach rozwinął się z samczym pierwiastkiem 😛 , dlatego oddałam je lubemu w prezencie 🙂 . Poza tym na męskim ciele Sexy Cashmere wypadają pociągająco przez dodatek słodkiej wanilii, która w duecie z żywicą benzoesową tworzy czarujący i miły dla nosa akord.
Trwałość perfum jest kosmiczna. Totalnie nie spodziewałam się takiego wyniku – trzymają się bez problemu cały dzień, a nawet przetrwały prysznic! By wywabić zapach z ubrań, trzeba je po prostu wyprać 😛 . Projekcja również godna podziwu – długi ogon przez pierwsze 2-3 godziny, po czym już do końca trwania zapachu zostawia za sobą subtelną chmurę na odległość metra.
Stylistyka akurat nie zachwyca, ale z drugiej strony minimalizm zawsze się ceni. Zwykły biały flakonik z nazwą… i już! Acha! Jeszcze cena! Za 100 ml musimy zapłacić… 350 zł! Dla mnie jest to baaardzo dużo, tym bardziej, że w tej cenie można kupić już niszę. Dobrze, że jest dostępna również mniejsza pojemność: 15 ml i ona jest już kosztuje nieco mniej: około 75 zł, co nie zmienia faktu, że kwoty mogą powalić!
Podsumowanie
Sexy Cashmere są perfumami autorskimi z linii Utique, które nie były niczym inspirowane. Kategoria unisex w tym wypadku w moim odczuciu skręca mocno w kierunku męskim i dlatego też polecam je tej drugiej części publiczności 🙂 . Jakość zastosowanych tu nut jest wysoka, kompozycja bogata, a odbiór zapachu jest miły dla nosa i otoczenia. Znajdziemy tutaj urodziwą śliwkę, fajnie współgrające trio irysa, fiołka i paczuli oraz ciepłe akordy wanilii z żywicą beznsoesową. Kompozycja jest na tyle ciekawa i nieszablonowa, że polecam wypróbować tym, którzy lubią wonie w jakiś sposób nieoczywiste, ale mimo wszystko w noszalnym tonie.
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: kwiatowo-orientalna
– Nuta głowy: śliwka
– Nuta serca: irys, fiołek, paczula, ylang-ylang, drzewo cedrowe
– Nuta bazy: drzewo sandałowe, żywica benzoesowa, wanilia, piżmo
Twórca:
Federico Mahora
Rok powstania:
2017
Pojemności:
15 ml oraz 100 ml
Trwałość:
Killer – cały dzień na skórze, ubrania do prania