Viktor & Rolf, Flowerbomb Edp
Sławna bombka od Viktora i Rolfa xD. Myślę, że pozycja ta jest większości na tyle znana i popularna, że śmiało napiszę, iż perfumy są już w jakiś sposób kultowe wśród słodziaków i nawet po prawie 15-stu latach na rynku wciąż cieszą się nie przemijającą popularnością. Nie uważam tego za przypadek, bo kompozycja faktycznie jest przedstawiona w świetny sposób. Jest słodko, ale w kobiecym tego słowa znaczeniu, elegancko, lecz nie salonowo i bez nadmiernego przepychu, zmysłowo, ale nie krzykliwie. To tak w skrócie. A co konkretnie znajdziemy we wnętrzu różowego dzieła?
Otóż jeśli chodzi o samą piramidę zapachu to faktycznie nie ma tam nic, co mógłby tak na prawdę zaskoczyć! Więc w czym tkwi fenomen? W odpowiednim dobraniu i przedstawieniu składników oraz wstrzeleniu się w aktualnie panujące trendy perfumowe. Twórcy bardzo dobrze wiedzieli co chcą osiągnąć i takim oto sposobem powstał Flowerbomb 🙂 . Pachnidło jest na tyle uniwersalne i przyjazne w odbiorze, że rzeczywiście większość osób z chęcią wybierze tę opcje. A jak to jest z samym aromatem?
Już od samego początku wiadomo jaki typ zapachu będzie prezentowany przez Viktora i Rolfa. Zdecydowanie nie jest to ulep dla nastolatków z toną landrynek na czele, lecz słodziak w szlachetnym tego słowa znaczeniu idealnie pasujący do dojrzałej i pewnej siebie kobiety. I chwała za to! Coś takiego z pewnością dobrze będzie się sprzedawać wśród damskiej części publiczności i tak też się stało! Ponad dekadę Flowerbomb bije w swej kategorii popularnością inne propozycje na rynku.
Pierwsze użycie przynosi bardzo fajną zieloną herbatę w akompaniamencie bergamotki. Od początku odnoszę wrażenie, że zapach ma migoczący podtekst. Jakby ktoś opruszył mnie iskrzącymi płatkami słodkich kryształków zamoczonych w herbacianej esencji. Cukierniczy charakter obecny jest już na wstępie i trwa do samego końca. Poza tym występujący tu cukier ma w sobie ekskluzywnego ducha. Jest bezsprzecznie słodko, ale jednocześnie czarująco. Sam londyński napój wprowadza świetną przeciwwagę do wszechobecnej słodyczy, która otula swym jestestwem wszystko co napotka na swojej drodze. Dręczy mnie jedynie fakt, że na fragrantice w spisie nut nie ma kompletnie niczego, co dawałoby tak cukierkowy efekt, więc co w takim razie powoduje takie odczucie? Osobiście stawiam na specyficznie słodkawą paczulę w duecie z orchideą i jaśminem. Paczula, która króluje w bazie zdecydowanie przoduje innym składnikom i tworzy kapitalne tło poprzez swój słodko-balsamiczny wydźwięk. Dodatkowo wyżej wymienione kwiaty fajnie zagłuszają piwniczny ton, jednocześnie tworząc coś na prawdę intrygującego i innego. Z każdą chwilą użytkowania perfumy stają się coraz bardziej wyszukane i pociągające. Z minuty na minutę przytulają się do właściciela i zaczynają pięknie grać. Bombka jest na tyle wielowymiarowa, że z pewnością każdy potencjalny zainteresowany już podczas testów wyczuje napływające różne fale aromatyczne. Raz jest bardziej słodko, innym razem nieco balsamicznie, a w kolejnym wydaniu czuć bukiet kwiatów z paczulową oprawą. Tylko ciągle aż wierzyć się nie chce, że w piramidzie nie ma kompletnie nawet jednej gurmandowej nuty… wąchając Flowerbomb ma się wrażenie, że przewija się tam akcent cukru pudru, pralin czy batonika Mars. Czasem można przeczytać, że jest to karmel w najczystszej postaci, jednak dla mnie to wyszukany tort bezowy na specjalną okazję. Być może twórcom rzeczywiście udało się stworzyć słodki akord poprzez odpowiednie dobranie proporcji poszczególnych nut bez dodawania jadalnych elementów – jeśli tak, to gromkie brawa.
Faktycznie Flowerbomb prezentuje niezłą olfaktoryczną przygodę! Perfumy roztaczają wokół nosiciela aurę w stylu glamour. Oznacza to tyle, że nawet jeśli ubierzemy się w worek po ziemniakach to ta pozycja sprawi, że poczujemy się jak gwiazda na wybiegu w szampańskim towarzystwie. Pachnidło zdecydowanie znajdzie swoich zwolenników wśród wielbicieli słodkich propozycji takich jak LVEB czy Black Opium. Miłośnicy kwiatów mogą dostać mdłości 😉 . Aromat jest słodki bez wątpienia, ale nie uważam, aby był przesłodzony, wręcz przeciwnie. Kompozycja jest tak skonstruowana, że mimo sporej dawki cukru, finalnie nie otrzymano tandetnego pogłosu, a luksusowy klimat! Majstersztyk 🙂 . Na pewno w tym przypadku nie można odmówić całokształtowi charakteru. Jest kobieco i sexownie, kokieteryjnie i flirciarsko, a wszystko utrzymane w smacznym i wysublimowanym stylu. Zapach mocno kompletmentowany i przyciągający męską część widowni. Idealnie nada się na romantyczną kolację, randkę, wesele i wszelkie szczególne okazje. Bez problemu udźwignie powagę sytuacji i pozwoli poczuć się jak arystokratka. Co prawda woń nie należy do najlżejszych i najpełniej rozwija się w okresie jesienno – zimowym, aczkolwiek znam przypadki, które używały perfum w ciepłe dni i o dziwo nie zabiły otoczenia swą projekcją, która notabene szczyci się ogromnym ogonem! Trwałość dochodzi do 10 godzin na skórze, a na ubraniach do prania… albo i dłużej 😉 . W tym roku wyciągnięty z szafy szalik po pół roku w kartonie nadal pachniał Flowerbombem!
Nazwa perfum jest przewrotna i nieco myląca, gdyż zdecydowanie w samym zapachu nie znajdziemy bomby kwiatowej, a gurmandową. Flakon w świetnym stylu różowej bombki, z resztą bardzo charakterystyczny dla tej linii. Marka oczywiście pokusiła się o męski odpowiednik, który kształtem butelki również nawiązuje do granatu. Mowa o kolejnym spektakularnym hicie – Spicebomb.
Podsumowanie
Flowerbomb to niezaprzeczalnie jeden z bestsellerów wśród swojej kategorii. Uważam, że ewidentnie przypadnie do gustu osobom, które przepadają za słodkimi zapachami. Perfumy kipią urokiem, są powabne i wypełnione kobiecą aurą. Dodają pewności siebie i poprawiają humor. Poza tym emanują finezyjnością, są jednocześnie romantyczne i delikatne, ostre i z pazurem z erotycznym podtekstem. Czego chcieć więcej? Myślę, że mimo wysokiej ceny za flakon są warte grzechu 🙂 .
Który słodziak jest Waszym ulubionym?
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: orientalno- kwiatowe
– Nuta głowy: bergamotka, herbata i osmantus
– Nuta serca: jaśmin, frezja, róża, kwiat afrykańskiej pomarańczy i orchidea
– Nuta bazy: piżmon oraz paczula
Twórca:
Olivier Polge, Carlos Benaim, Domitille Bertier i Dominique Ropion
Rok powstania:
2005
Pojemności:
30 ml, 50 ml i 100 ml
Trwałość:
Killer- powyżej 10 godzin na skórze, ubrania do pierwszego prania lub dłużej