Lalique, Amethyst Edp
Ostatnio zauważyłam u mnie lekką tendencję do zmiany w perfumach i ewidentnie mój nos chyba chce odpocząć od słodkich otulaczy i puchowych chmurek. Znam siebie i wiem, że co jakiś czas potrzebuje zmiany. Coraz częściej zaczęłam rozglądać się za nutami lżejszymi, bez ulepkowatości i słodyczy, ale jednocześnie nie chciałam, aby moja odskocznia była zwykła i pospolita oraz ginęła w tłumie. Tak na prawdę całkiem przypadkiem wpadł mi w ręce Amethyst, w pięknym, prostym i głęboko fioletowym odcieniu. Minimalistyczny flakon przyciąga uwagę kolorem i masywnym wykończeniem. Mamy tu ciemny i kryształowy prostopadłościan, który kryje w swoim wnętrzu sok stworzony z owoców w tym samym kolorze :).
Szczerze mówiąc ciężko się zgłębić w kompozycję, bo Amethyst jest w moim odczuciu nieskomplikowanym zapachem. Od samego otwarcia towarzyszy nam królowa pachnidła – czarna porzeczka. Jest to jedna z lepszych mainstreamowych porzeczek jakie można spotkać w drogeriach (według mnie najlepsza to Jo Malone BlackBerry & Bay ;P ). Surowa, niczym nie okraszona, prosto z krzaczka i totalnie niedojrzała. Na samym wstępie towarzyszy jej spora dawka pieprzu, który wprawia woń w wibracje. Jest gorzko i pikantnie, ale im dalej w las tym więcej kompanów :). Sukcesywnie dochodzi jeżyna, borówki i morwa, również niedojrzałe i chłodne. Bardzo fajnie przedstawiono tu wszystkie leśne owoce w najczystszej, wręcz zielonej postaci. Dopiero po około 30 minutach, jak kompozycja porządnie osiądzie na skórze, wszystko bardzo subtelnie pokrywa się piżmową mgiełką z dodatkiem ylang-ylangu. Oczywiście nadal wyraźnie wyczuwalne są owoce, ale tym razem jakby coś wycisnęło z nich ich naturalną słodycz. Z tym, że nie jest to lukrowa słodycz z jaką mamy do czynienia w większości perfum, ponieważ występuje ona w sposób nieoczywisty. Tak samo z resztą jak kwiaty, które gdzieś przewijają się w składzie. Na pewno uzupełniają całokształt, ale są gdzieś z tyłu i nie wybijają w żaden sposób.
Z czasem zapach robi się bliskoskórny i owoce uciekają w siną dal, by pozostawić po sobie drzewny dym.
Wspomnę też, że w chłodniejsze dni perfumy te potrafią wydać z siebie taki specyficzny, lekko mroczny podtekst ( i nie mam na myśli żadnego składnika z kompozycji ). Może cały ten kosz owoców pochodzi z zakazanej części zaczarowanego lasu, ale coś sprawia, że chwilami fioletowa aura daje poczucie dziwnej niepewności… .
Zanim zdecydujecie się na zakup flakonu, proponuję iść do perfumerii i przetestować je nie na bloterze, ale na własnej skórze: nadgarstki, szyja itp. Często można spotkać się w internecie z opiniami, że Amethyst tylko na wybrańcach ładnie się układa i ukazuje swoje piękne, zagajnikowe oblicze (tak tak, między innymi to ja jestem tym wybrańcem 😛 ). Sporo osób ostrzega, że zapach lubi wpadać w chemiczno-mydlane tony z akcentem spleśniałych jeżyn, więc uważajcie i testujcie. Być może akurat Wasze PH okaże się idealnym podłożem do rozwinięcia skrzydeł dla Amethysta :).
Trwałość jak na świeżaka jest całkiem przyzwoita. Nie powala, przy dobrych wiatrach do 5 godzin na skórze dobije. Na ubraniach czy włosach podobnie, więc wniosek jest jeden – stosunkowo szybko wietrzeje. Oczywiście w tym wypadku nie ma co liczyć na zostawiony za sobą dywan usłany z perfumowej kreacji. Projekcja to 2-3 h max. Uważam, że Amethyst znajdzie swoich właścicieli w różnym wieku, natomiast jeśli chodzi o konkretną okazję, to na wieczorne wyjścia czy randkę może okazać się zbyt prosty. Raczej są to perfumy mimo wszystko dość energetyczne i pobudzające do działania, aniżeli zmysłowe. Na co dzień, do klubu lub na wyjście z przyjaciółmi jak najbardziej :).
Tylko ta reklama promująca zapach jakoś ni w kij ni w oko mi nie pasuje do wnętrza flakonu, no cóż. Może dopiero użycie perfum pobudzi główną aktorkę do działania, w zasadzie wyglada jakby dopiero wstała z łóżka… .
Otoczenie bardzo dobrze odbiera fioletowe pachnidło, przyciąga uwagę, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Ahhh no i cena! :). Jest to cudowny stosunek jakości do ceny, bo w perfumeriach internetowych za 90-100 zł można już dorwać buteleczkę 100 ml soczku :). Czyli całkiem nieźle!
Podsumowanie
Fioletowa mieszanka Amethyst jest idealnym i rześkim połączeniem wszelkich ciemnych, kwaśno-gorzkich owoców, prosto z lasu. Aromat jest świetnie wywarzonym miksem czarno-fioletowych darów natury prosto z bajkowego gaju. Perfumy są charakterystyczne i unikalne, rozpoznawalne w świeżej kategorii, nienachalne i optymistyczne, ale z kobiecym, piżmowym wydźwiękiem. Jeśli szukacie czegoś co jest pozbawione słodkiej, gurmandowej barwy, a lubicie wytrawne owoce to koniecznie wypróbujcie Amethyst.
Znacie jeżynowo-porzeczkowy Lalique?
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: owocowo-kwiatowa
Nuta głowy: czarna porzeczka, jagoda, jeżyna, morwa i truskawka
Nuta serca: piwonia, pieprz, ylang-ylang i róża
Nuta bazy: piżmo, wanilia bourbon i nuty drzewne
Twórca:
Nathalie Norson
Rok powstania:
2007
Pojemności:
50 ml i 100 ml (30 ml występowało swego czasu w nietypowej, okrągłej stylistyce z fikuśnym korkiem)
Trwałość:
Śrdenia– 5 h