Burberry Goddess – recenzja
Premiera, na którą czekałam z niecierpliwością. Jak tylko pojawił się flakon, od razu pokusiłam się na zakup w ciemno pełnej setki Burberry Goddess. Czy moje szaleństwo okazało się strzałem w dziesiątkę czy porażką roku? Zapraszam do recenzji!
Boska wanilia
Zdecydowanie był to jeden z moich najlepszych blind buy’ów ostatnich lat. Już w pierwszych chwilach po aplikacji wiedziałam, że będzie to prawdziwa miłość, ale przejdźmy do meritum.
Otwarcie jest totalnie unisexowe, a nawet bardziej męskie niż damskie w postaci lawendowej wody kolońskiej ze słodkawym niuansem. Uwielbiam taką formę fioletowego ziela. Jest imbirowa moc i pikantny temperament, ale jednocześnie czuć, że za rogiem czai się puchate serce kompozycji. Ta faza wstępu ma w sobie przez krótką chwilkę przebłysk Mon Guerlain, YSL Libre i Lavande Trianon z Lancome. Prawdziwa magia dzieje się po kilkunastu minutach, kiedy klaruje się kwintesencja aromatu, czyli wanilia. Najpierw odziana w opary lawendy, następnie w kawowy akord z podmuchem Black Opium, a na końcu solo w postaci gładkiego, cytrusowego kremu tortowego.
Muszę tu zaznaczyć, że całość nie brzmi w ogóle sztucznie, jadalnie i kuchennie, ale szlachetnie, musująco i drogo oraz kroczy własną ścieżką. Być może ten wytworny charakter woń zawdzięcza wymienionemu w piramidzie kawiorowi waniliowemu ( nazywanemu także perłami waniliowymi ). Doczytałam, że są to najwyższej jakości, wyselekcjonowane nasiona wanilii pozyskiwane z jej strąków z Madagaskaru pachnące w szczególny, bogaty i głęboki sposób. Bezapelacyjnie bukiet potrafi w sobie rozkochać i mnie uwiódł.
Zakończenie natomiast tak miło i wręcz błogo muska zmysły, że jestem bardzo szczęśliwa, iż w moje łapki wpadła największa pojemność 😉 .
Opinia i parametry
Burberry Goddess postawiło na dobrej jakości wanilię i jej wariacje. Jeśli szukacie cukierniczego ulepka to tu go nie znajdziecie. Aromat nie jest ani zbyt słodki ani zbyt ostry, perfekcyjnie wyważony. Owszem, z jednej strony w kompozycji nie ma nic odkrywczego i nowatorskiego, lecz z drugiej jest ona skonstruowana w sposób tak ekstremalnie komfortowy, że z pewnością przypadnie do gustu sporej ilości osób. Natomiast dla typów szukających wrażeń, Goddess okaże się nudnym puddingiem dietetycznym, który w różnych momentach rozwoju ma subtelne nawiązania do znanych i lubianych zapachów.
Czy to wada? Dla mnie nie, bo znalazłam tu idealny balans nut, które bardzo lubię i które spełniły wszelkie moje oczekiwania. Coś na zasadzie Prady Paradoxe, która według mnie także została stworzona na podobny krój, gdzie podchwycono z bestsellerów na rynku znane wydźwięki i sklejono z nich zupełnie nowe perfumy. Powtarzam, to nie jest absolutnie żaden mankament, gdyż i tu i tu bukiety opowiadają własną historię.
Trwałość zacna – około 7 godzin na ciele. Projekcja świetna, ponieważ praktycznie tyle ile aromat trwa na skórze, tak samo projektuje.
Podsumowanie
Uważam, że Burberry Goddess to must have dla wielbicieli wanilii w perfumach. Aromat jest kobiecy, powabny i po ułożeniu kokieteryjny. Dla mnie to zapach z kategorii “guilty pleasure”. Bardzo poprawia humor, wspaniale wybrzmiewa i wprowadza aurę wykwintności. Czuję się w nim jak prawdziwa bogini w ekskluzywnym apartamencie na kolacji, gdzie nic poza czarowaniem otoczenia robić nie muszę 🙂 . Pamiętajcie, że ja jestem słodkolubna i przewąchałam w swoim życiu niezliczone ilości perfum z wanilią w roli głównej. Ta w Goddess należy do nut z wyższej półki. Rozpieszcza naprawdę w wyjątkowy sposób. Ode mnie leci rekomendacja!
Specyfikacja zapachowa
Kategoria:
Aromatyczna – gourmand
Nuty:
Głowy: Lawenda, wanilia, kako, imbir
Serca: Kawior waniliowy
Bazy: Absolut wanilii
Twórca:
Amandine Clerc-Marie
Rok powstania:
2023
Pojemności:
30 ml, 50 ml i 100 ml
Trwałość:
Bardzo dobra – 7 h na ciele, ubrania do prania