Dior, Sauvage Edt
Nie tylko damskimi perfumami człowiek żyje xD. Dzisiejszy wpis rozpoczyna kategorię recenzji zapachów męskich i wybór padł na Dior Sauvage w wersji toaletowej. Dlaczego akurat te? Szczerze?… Johny Deep xD. A na poważnie? Myślę, że warto co nie co napisać o jednym z najwiekszych hitów ostatnich lat, który szturmem zdobył rynek.
P.S.
Ku gwoli ścisłości – męskie perfumy testuje głównie na swoim mężu oraz także w mniejszym stopniu na sobie ( z reguły wtedy, kiedy mam dzień wolny od ludzkiego towarzystwa 😛 ). Bloter nigdy nie oddaje całokształtu woni (jedynie ogólną wizję twórcy), dlatego też mimo wszytko daję popracować perfumom na skórze.
W tym przypadku już sama marka zobowiązuje, w końcu to Dior! Sięgając w perfumerii po flaszkę w cenie 300 zł za 60 ml człowiek jednak oczekuje czegoś więcej aniżeli kolejnego odgrzewanego kotleta. Kampania reklamowa Sauvage owładnęła cały świat, kiedy na ekrany telewizorów wkroczył Johny Deep ucharakteryzowany na seksownego i owianego tajemnicą “dzikusa” niczym ze współczesnego westernu do szczęścia potrzebującego jedynie perfum Diora… taaaak, ale przyznajcie – dobrze mu to wyszło prawda? 😛 . No ok, spot reklamowy spotem reklamowym, ale jak to wszystko ma się do rzeczywistości?
W piramidzie dominują zdecydowanie trzy nuty: pieprz, bergamotka i ambroksan. Otwarcie daje po nosie, jest intensywnie i pieprznie, ale lekko kolońsko. Bergamotka nadaje słodkawy ton, przez co szybko zmienia się wydźwięk aromatu – całość osiada na skórze i robi się subtelnie mydlana. Ambroksan w połączeniu z lawendą podbijają pozostałe i dają odczucie wyrazistości i wyrafinowania w typowo męskim wydaniu.
Pokuszę się o stwierdzenie, że nie jest źle! Jest wręcz dobrze, ale z drugiej strony jak to mówią, tyłka nie urywa i na pewno nie jest to szczyt perfumiarskiej sztuki, co nie zmienia faktu, że zapach sam w sobie się broni poprzez swoją poprawność, ale czy to wystarczy? W wielu recenzjach ta pozycja Diora jest porównywana swoim charakterem do Bleu de Chanel, ponieważ ewidentnie w obydwu przypadkach twórcy poszli na skróty i chcieli stworzyć woń dla mas, która trafi do szerokiego grona odbiorców. Oczywiście im się to udało, ponieważ Sauvage jest zapachem czystym, bezpiecznym i jednocześnie wszechstronnym, praktycznie dla każdego i na każdą okazję. Nie ma co ukrywać, nie jest to jakieś wybitne dzieło, za to bardzo poprawne i faktycznie pachnie ładnie! Osobiście delikatnie razi mnie epizodycznie wkradająca się syntetyczność, ale jednocześnie całokształt ma w sobie coś, co przyciąga…. 🙂 . Myślę, że cały sekret tkwi właśnie w ich prostocie. W końcu takie perfumy również są potrzebne na rynku! Oddech od ciężkich i słodkich zapachów zawsze jest pożądany i to właśnie tu znajdziemy umiar, swoistą lekkość i subtelność w przyzwoitym wydaniu.
Tak jak wspomniałam na początku wpisu – reklama dźwignią handlu i w tym przypadku jest to świetne odzwierciedlone. Znana twarz w kampanii reklamowej znacząco podnosi chociażby ciekawość potencjalnego klienta i zachęca do zakupu. Tutaj mam bardzo mieszane odczucia, bo niby dostaliśmy coś szalenie uniwersalnego w dobrym tonie, ale jakoś nie pieje z zachwytu i nie pędzę po największą pojemność mało oryginalnego pachnidła… . Poza tym po poznaniu zapachu totalnie nie wyobrażam sobie zaprezentowanego Johnniego w tak pospolitych perfumach 😛 . Co to, to nie! Aczkolwiek Sauvage był inspirowany niebieskim niebem, rozpostartym nad kamienistym krajobrazem skąpanym w gorącym słońcu pustyni… więc w zasadzie lekki wydźwięk nut by się zgadzał 🙂 .
Jeśli chodzi o kwestie wizualne to prócz magnetycznego korka nie znajdziemy we flakonie żadnych wariacji. Tak samo jak zapach, przekaz jest prosty – nazwa, kształt, kolor. Opływowe i owalne szkło w ciemnej buteleczce. Jedyny znak szczególny to wygrawerowana mucha wewnątrz zatyczki 🙂 .
A jak interpretuje Sauvage Ja, po drugiej stronie barykady 🙂 ? Abstrahując już od strony technicznej i merytorycznej samego zapachu, niestety te perfumy nie robią na mnie wrażenia “wow”, za to są bardzo miłe dla nosa i otoczenia oraz mocno w stylu “kolońskim”. Mężczyznę pachnącego Sauvage odbieram za schludnego, spokojnego i wyważonego oraz nie wyróżniającego się z tłumu (i w tym momencie co ma Johny Deep i reklama do perfum? 😛 ). Z pewnością fajnie zdadzą egzamin w okresie letnim, na zimę wydają mi się być zbyt mało wyraziste. Poza tym mało w nich uwodzicielskiej mocy, a przynajmniej mnie nie pociągnąłby za nos facet ubrany w ten zapach 🙂 (pamiętajcie, że to moja subiektywna opinia, są różne gusta i guściki i nie ma złych! 🙂 , aczkolwiek i tak uważam, że Suavage nie pretenduje na lidera w kategorii “pies na baby” 😛 )
Podsumowanie
Powiedzmy sobie szczerze – Sauvage są perfumami idealnie wpasowującymi się w trendy współczesnych mężczyzn, czyli wielozadaniowe (sprawdzą się zarówno na co dzień jak i na wieczór), podobają się płci przeciwnej, przez co są komplementogenne oraz dzięki swojej monotematyczności nie kapryszą na skórze. Zapach nie jest ani odkrywczy, ani wielowymiarowy, a mimo wszystko stał się w jakimś stopniu Bestsellerem. Czy to właśnie dzięki swej bezpośredniej prostolinijności? Być może, ale ja oczekuje od Diora zdecydowanie czegoś więcej i nie cierpię na nadmiar gotówki, gdyż uważam, że cena jest bezapelacyjnie zbyt wygórowana jak na “tylko” dobrze skomponowane perfumy… ALE! Jeśli rzeczywiście lubicie świeżaki i szukacie perfum w stylu “codzienna klasyka” oraz jesteście ciekawi co ma Wam do zaoferowania Johnny Deep, to śmiało bierzcie je nawet w ciemno 🙂 . W końcu dobrze skonstruowana i bazowa pozycja na każdą okazję powinna znaleźć się w każdej kolekcji 🙂 .
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: aromatyczno – fougere
– Nuta głowy: pieprz i kalabryjska bergamotka
– Nuta serca: geranium, lawenda, pieprz syczuański, elemi, różowy pieprz, wetyweria i paczula
– Nuta bazy: cedr, labdanum i ambroksan.
Twórca:
Francois Demachy
Rok powstania:
2015
Pojemności:
60 ml, 100 ml i 200 ml
Trwałość:
Dobra/Bardzo dobra – 6-8 h na skórze, ubrania około 11h