Doda D’eau Luna – recenzja
Doda D’eau Luna! Jak tylko Polskę obiegła informacja, iż Dorota doczekała się własnych perfum, to całe środowisko olfaktoryczne wręcz oszalało. Jeszcze zanim trafiły one do odbiorców w internecie aż huczało od spekulacji: jak potencjalnie może pachnieć półksiężyc? No cóż… postanowiłam rozwiać Wasze wątpliwości 🙂 . Zapraszam do recenzji!
Synonim męskości, kobieta wamp czy… pianka do golenia?
Otwarcie ma power. Nuty głowy są stanowcze i ostre. Zdecydowanie męskie, coś na wzór pianki do golenia w starym stylu. Czuć morskie i cytrynowe akordy, a szafran dodatkowo podbija mężne wrażenie. Po kilkunastu sekundach dochodzi kadzidło, które daje marmurowy efekt niczym na kościelnej nawie. O ile nie jestem fanką mirry, tak tutaj nie powala ona swoim bezpośrednim i drażniącym tonem. Stanowczo, aczkolwiek subtelnie gryząco wprowadza do zapachu tajemniczy i mistyczny element z kosmetycznie słodkawym tłem.
Serce nieco wyhamowuje na ekspresji oraz delikatnie łagodnieje wciąż pozostając w dziarskim charakterze. Nadal astralny dym wyznacza tor woni, lecz blenduje się z cytrusową, drzewną wetywerią i dzikimi liśćmi fiołka. Na tym etapie aromat jest znacznie bardziej przystępny i już unisexowy. Natomiast to co naprawdę stanowi filar w Lunie, już po ułożeniu na ciele, to według mnie mech dębowy, który swoją eterycznością otula bukiet. Co więcej ukazuje on taki ciemny i ziemisty wydźwięk, który nie zawsze daje miłe uniesienie.
Wygaszanie to nic innego jak drzewo sandałowe i jego w moim odczuciu trochę sztampowe brzmienie męskiej wody toaletowej (ponownie wracamy do punktu wyjścia 😛 ). Fakt, że zakończenie mogło być lepsze, ale na skórze płci silnej brzmi znacznie lepiej niż na damskiej, dlatego koniecznie polecam testy przed zakupem.
Opinia i parametry
Doda Luna nie wszystkim przypadnie do gustu. Już po pierwszej aplikacji można stwierdzić z jakim zapachem mamy do czynienia i absolutnie nie jest on skierowany do grzecznych dziewczynek. Nie jest to słodki przyjemniaczek, ani kwiatki sratki. To kompozycja dla odważnych kobiet i pewnych siebie mężczyzn. Woń startuje względnie krzykliwie, intensywnie i świdrująco. Z czasem łagodnieje, jednak bezustannie utrzymuje orientalny sznyt na niebanalnym poziomie jak na celebryckie pachnidło. Wszechobecny w bukiecie chłód dystansuje. Nie szczędzono tu kadzidła, aromatycznej wetywerii czy mchu. Mimo uniwersalnej kategorii, w perfumach w 80% rządzi męskie brzmienie z minimalnie słodkawym niuansem drzewa sandałowego. Ze względu na swoistą ostrość i kanciastość momentami można odnieść wrażenie syntetyczności (szczególnie w pierwszych etapach), lecz osobiście uważam, iż finalnie całość brzmi przyzwoicie i daleko mu do damskiego wydania 🙂 .
Użyłam Lunę z koło godziny 13, a teraz jest 20 i wciąż czuję smugę zapachu.
Podsumowanie
Dorota Rabczewska zaprezentowała zapach dla ludzi, którzy lubią w perfumach szczyptę inności, enigmatyzmu oraz nieszablonowości, ale wciąż w totalnie noszalnym zasięgu. Dla większości Pań Luna może wydać się zbyt szorstka, chociaż zwolenniczki kadzideł powinny się przychylić nad półksiężycem 😉 . To nie są ciepłe kapcie dla flagmatyków. Jak na debiut Doda z pewnością pokazała coś polaryzującego i musze przyznać, że nawet mnie to nie dziwi. Esencja Luny w pewien sposób jest taka jak piosenkarka: bezpośrednia, zimna i z pazurem. Tylko zdecydowane damy bez mrugnięcia okiem ubiorą ten eliksir 🙂 .
Specyfikacja zapachowa
Kategoria
Szyprowo – orientalna
Nuty
Głowy: akordy morskie, czarna porzeczka, cytryna, szafran, kadzidło, drzewo laurowe
Serca: fiołek, róża, kolendra
Bazy: bursztyn, mech dębowy, wetyweria, drzewo sandałowe, wanilia, paczula, orzech
Twórca:
Dorota Rabczewska
Rok powstania:
2024
Pojemności:
50 ml
Trwałość:
Bardzo dobra – na ciele ok 7 godzin, ubrania cały dzień
Dorota Rabczewska (nie Robaczewska)
Fakt, literówka. Dzięki