Yves Saint Laurent Black Opium Over Red – recenzja
No moi drodzy tym razem przyszedł czas na głęboką czerwień, czyli Yves Saint Laurent Black Opium Over Red w natarciu. Szczerze powiedziawszy nie wiem który to już jest franker z kolei, jednak ciekawość perfumoholika wzięła górę. Poniżej wrażenia na temat gorącej nowości od marki. Zapraszam do recenzji.
Wiśniowy sad czy oklepany dziad?
Królową kompozycji miała być hucznie zapowiadana wiśnia. Pierwsze rozpylenie i… faktycznie jest! Nie są to gęste owoce jak w Lost Cherry Toma Forda, ale bardziej frużelina z gofrów posypana kawową posypką. Piękne otwarcie, naprawdę śliczne. Tylko dlaczego trwa tak krótko 🙁 ? Po kilkunastu minutach w bukiecie zaczyna dominować bardzo dobrze znany akord z pierwowzoru. Nie powiedziałabym że jest to stricte klasyk natomiast kompozycja miękko lawiruje między wersją Le Parfum, Floral i Green. Po ułożeniu się na ciele Over Red klaruje się po prostu jako miks kilku poprzednich flankerów. Jest tu trochę jaśminowej herbaty, słodkiego cappuccino, laski wanilii oraz rześkości paczuli. Po wiśniowym soku nie pozostaje nawet ślad.
Powiem szczerze, że ciężko mi cokolwiek więcej napisać na temat zapachu, ponieważ tutaj zwyczajnie nic innowacyjnego się nie dzieje. Po bardzo zachęcającym wybiciu bukiet szybko osiada na “starych śmieciach”. Tak jakby był impuls, była iskra, była nadzieja… ale zabrakło prądu i motywacji do dalszego działania.
Opinia i parametry
Czy jestem zawiedziona Yves Saint Laurent Black Opium Over Red? Z jednej strony tak, ponieważ liczyłam na znacznie głębszy i wyraźniejszy obraz wiśni ( a przede wszystkim dłuższy 😉 ), na coś extra i z pazurem, ale z drugiej perfumy nie pachną absolutnie źle! Charakterystyczny akord pierwowzoru zdecydowanie jest filarem zapachu. Serce woni łączy w sobie wcześniejsze wydania z linii, a całość pachnie zaskakująco lekko i zachowawczo. Osobiście uważam, że bezdyskusyjnie zabrakło tu odwagi i twórcy mogli poszaleć z ilością owoców. Wiśnie nie dominują, a jedynie wabią na wstępie po czym znikają zostawiając samego sobie, rozczarowanego niuchacza 😉 . Ponadto kompozycja jest momentami wręcz miałka, bez wyrazu i mocy, jakby rozwodniona. Zapewne herbaciane nuty są odpowiedzialne za ten efekt. No cóż. Nie jest źle, lecz mogło być lepiej 😉 . Na zasadzie: ale to już było… .
Nadgarstki spryskałam o godzinie 8 i o 14 podczas powrotu z zakupów wciąż czułam snującą się za mną mgłę. Jak na Black Opium, myślę że jest to niezły wynik.
Podsumowanie
Reasumując marka miała bardzo fajny pomysł na nutę wiodącą. Mamy teraz bum na wiśnie, oczywiście każdy chce być na topie i nie dziwię się, że wybór padł akurat na nie. Te czerwone owoce mogą mieć kilka twarzy i nosy mają naprawdę szerokie pole do popisu. W Yves Saint Laurent Black Opium Over Red pojawiają się i znikają w tempie ekspresowym. Poza epizodem z wiśniami tu wszystko już było. Było cappuccino, była herbata i lekkie płatki białych kwiatów, był pyłek waniliowy oraz espresso. Jeśli szukacie czegoś innowacyjnego to darujcie sobie, tymczasem fanów serii oczywiście zapraszam do testów 🙂 .
Specyfikacja zapachowa
Link do fragrantica:
Fragrantica Yves Saint Laurent Black Opium Over Red
Kategoria
Kwiatowo – owocowo – gourmand
Nuty
Głowy: wiśnia i zielona mandarynka
Serca: kwiat pomarańczy, jaśmin i czarna herbata
Bazy: madagaskarska wanilia, kawa i liść indonezyjskiej paczuli.
Twórca:
Yves Saint Laurent
Rok powstania:
2024
Pojemności:
30 ml, 50 ml i 90 ml
Trwałość:
Bardzo dobra – ok. 6 godzin na ciele, ubrania cały dzień
Jeszcze tej wersji nie widziałam. Szkoda, że ta wiśnia nie jest jakoś bardziej wyrazista.