Marc Jacobs, Decadence Edp
Sławna pozycja od Marca Jacobsa! Myśle, że sam flakon bardzo dużo “pomógł” w marketingu tych perfum. Wiadomo, nie jest to zwykła, prostokątna buteleczka, lecz uwaga! Torebka… i jakby tego było mało z łańcuszkiem i frędzelkami :). Opakowanie tak samo nietypowe i prowokujące do dyskusji jak szpilka od Caroliny Herrery. Ponownie jako wielbicielka niekonwencjonalnych pomysłów jestem na tak! Wręcz zakochałam się w tym “gustownym dodatku”, ba! Nawet odcienie zieleni jakoś mnie nie drażnią. Z kolorem zielonym trzeba postępować ostrożnie, a tutaj udało się pięknie przedstawić tą barwę w szmaragdowym tonie, który nadaje całości szyku i elegancji, a dodanie do ciemnego korka nawiązującego do skóry pytona i złotego łańcuszka pięknie dopełniło ogół. A jak wygląda sytuacja z zawartością?
W mojej opinii jest dobrze! Zadziwiająco dobrze jak na perfumy ogólnodostępne. Zapach jest bardzo charakterystyczny i nieszablonowy oraz niezbyt łatwy w odbiorze! O nie, rzekłabym wręcz, że jest na tyle niecodzienny, że wpisuje się w kategorię: “albo się go pokocha, albo znienawidzi”. Dodatkowo woń nie należy do najlżejszych, potrafi zniewolić. A jak pachnie? Pachnie nostalgicznie, melancholijnie i jednocześnie na swój sposób zmysłowo i sexi. Tak jakby podupadła kobieta wamp kusiła swych wybranków :). Poza tym Decadence towarzyszy mglista i mroczna aura – silna i magiczna. Opisując je można popłynąć w fantazji, bo wywołują tak wiele emocji i skojarzeń oraz mocno oddziałuje na wyobraźnię. Za samo wzniecanie tylu wrażeń: nieoczywistość, tajemniczość i fascynacja, należą się gromkie brawa!
Jeśli chodzi natomiast o samą piramidę zapachową to znajdziemy tutaj tak wiele niekonwencjonalnych połączeń, że w życiu bym nie powiedziała, że twórcy otrzymają tak zaskakujący efekt! Dobry efekt :). Już samo otwarcie przynosi nieoczekiwane poruszenie, bo jest ono dość męskie i chłodne. Decadence lubi wpadać w męskawo – unisexowe tony dzięki wetywerii i bursztynowi, których nie pożałowano w bazie i które przez cały czas trwania zapachu towarzyszą innym składnikom, przy czym już na wstępie dają ostro o sobie znać. Poza tym szafran w nucie głowy potęguje to odczucie. Szafran sam w sobie jest utożsamiany głównie z męskimi perfumami. Dla mnie to wszystko przemawia na plus. Uwielbiam kiedy damskie wonie mają w sobie unisexowy pierwiastek, by suma sumarum wydać piękne, kobiece brzmienie. Dodatkowo obecna tutaj śliwka trwa praktycznie do końca projekcji i mimo że jest wymieniona tylko w pierwszym akordzie, kategorycznie stwierdzam, że przewija się cały czas. Chwilami mam wrażenie, że jest ona w jakiś sposób chemiczna, ale wcale mi to nie przeszkadza. Wspomniana wyżej wetyweria pacyfikuje ją, przez co w żadnym wypadku nie można tutaj mówić o ulepnej słodkości czy w ogóle o słodkości… wszystko jest tak wyważone i skomponowane, że obecna słodycz jest nieoczywista, bynajmniej na mojej skórze torebka nie wydała dżemu śliwkowego z toną cukru na czele. Chwała jej za to! xD. Oczywiście jest jeszcze irys! Faktycznie nie sposób go ominąć, gdyż w miarę upływu czasu i przechodzenia w nuty serca zapach dostaje typowej, ale nie przesadzonej irysowej pudrowości. To właśnie irys nadaje finalny magiczny urok całości. Melodie pudrowe w pięknym, współczesnym ujęciu w połączeniu ze śliwką… nie ukrywam, że duet niekonwencjonalny, ale z dobrym rezultatem olfaktorycznym. Zakończenie daje bliskoskórny słodkawo-drzewny obłok, ot tak po prostu.
Marc Jacobs stworzył coś zgoła odmiennego od swoich poprzednich dzieł. Decadence są głębokie i wielowymiarowe. Totalne przeciwieństwo serii Daisy. Perfumy te nie są dla każdego. Trzeba mieć do nich mocny charakter i nosząc je czuć ich potęgę. Dopiero wtedy ich siła będzie odpowiednio zaprezentowana. Pewność siebie i odwaga to podstawa, jeśli mamy zamiar ubrać się w ten zapach. Nie wyobrażam sobie w nich nastolatki, raczej polecam je kobietom, które wiedzą czego chcą od życia oraz takim, które są świadome swojej seksualności. Idealne na randkę i wieczorne wyjścia, na co dzień również, ale nie do sportowego stroju. Aromat Decadence pięknie rozkwita w pokojowej temperaturze w okresie wiosna-jesień. Latem będą zabójcze, gdyż zdecydowanie należą do kategorii killerów. Ich trwałość i projekcja często przytłaczają otoczenie, nie wspominając o nosicielu. 2-3 psiki są zupełnie wystarczające na cały dzień… albo nawet i dwa!
Zdecydowanie nie jest to produkt na zakup w ciemno! Najpierw koniecznie wypróbujcie go na swojej skórze, bo jest to jeden z tych typów, który w dużym stopniu zależy od chemii ciała, więc nie polecam kierowaniem się tylko i wyłącznie wonią na bloterze. Na skórze perfumy zachowują się zupełnie inaczej!
Podsumowanie
Decadence są perfumami głośnymi, seksownymi z lekko dymnym klimatem. Ta enigmatyczna woń z pewnością uwiedzie nie jedno męskie serce i doda pikanterii podczas wspólnego wypadu we dwoje. Wetyweria pięknie pracuje w tym pachnidle i nadaje efektowne oblicze wszystkim składnikom w kompozycji, a w szczególności śliwce. Nuty drzewne z pewnością dominują, lecz nie wybijają się na pierwszy plan. W szczególności polecam Decadence fanom aromatów śmiałych i nowatorskich, wyróżniających się z tłumu. Podejrzewam, że gdyby nie marka, zapach zaklasyfikowano by w niszę.
Specyfikacja zapachowa:
Kategoria: orientalno-kwiatowa
Nuta głowy: śliwka, irys i szafran
Nuta serca: róża bułgarska, jaśmin wielkolistny i irys
Nuta bazy: bursztyn, wetyweria i papirus
Twórca:
Annie Buzantian i Ann Gottlieb
Rok powstania:
2015
Pojemności:
30 ml, 50 ml i 100 ml (najmniejsza pojemność nie ma ozdobnego frędzelka)
Trwałość:
Killer